Jednym z popularniejszych producentów opryskiwaczy w zachodniej Europie jest niemiecki Wanner. Maszyny te są powszechne zwłaszcza u naszych sąsiadów zza Odry i cieszą się tam dobrą opinią. Pomału zaczynają się pojawiać również w polskich sadach.
Przetestowaliśmy dla Państwa jedną z nich, pracującą u sadownika. Jest to model K 1500, z przystawką kolumnową i zbiornikiem o pojemności 1500 l. W sadzie pracuje od połowy kwietnia, czyli właściwie cały sezon ma już za sobą. Czy opryskiwacz okazał się wart swojej ceny? Jakie są jego główne zalety, a jakie wady ujawniły się po miesiącach intensywnej pracy?
S[betteroffer]To tylko fragment tekstu. Aby uzyskać dostęp do całości, kliknij w przycisk Kup teraz.[/betteroffer][betterpay amount=”2,00″ button=”images/buynow_1.png” description=”Dostęp do treści” validity=”0″ validity_unit=”d” ids=””]
olidna budowa
Opryskiwacz zamontowano na stalowej, w całości ocynkowanej ramie. Sprawia ona wrażenie solidnej. Szerokie koła zostały zawieszone na resorach piórowych, które dobrze amortyzują nierówności. Z przodu ramy zamontowano klasyczny, łamany zaczep, również solidnej budowy, montowany do TUZ-u ciągnika. Pojemność zbiornika wynosi 1500 l. Jest on podzielony na dwie części: główną, mieszczącą ciecz roboczą, oraz oddzielną na czystą wodę do płukania instalacji. Na górze umieszczono dodatkowy pojemnik z kranikiem do mycia rąk. Dostęp do zbiornika głównego zapewniają dwie pokrywy. W większej znajduje się rozwadniacz z sitem, w mniejszej zaś ‒ dysza do płukania butelek po środkach ochrony. Bardzo ułatwia ona pracę ‒ wystarczy założyć na nią pojemnik i docisnąć, a po kilku sekundach jest on dobrze wypłukany.
Doświetlające linie LED okazały się nie tylko efektownym gadżetem, lecz także pomocnym narzędziem podczas nocnej pracy.
Dzięki podświetleniu doskonale widać pracę dysz, a operator szybko zauważy zapchany czy uszkodzony rozpylacz.
Sekcja jest włączona, a ciśnienie regulowane elektrycznie, za pomocą sterownika w kabinie. Dodatkowa lampka pozwala na odczyt manometru również w nocy.
Poziom cieczy można odczytać z trzech wskaźników. Pierwszy to przezroczysty pionowy pasek na zbiorniku ze skalą. Obok niego znajduje się przezroczysta rurka. Oba elementy są widoczne z lewej strony, czyli tej, z której napełniamy opryskiwacz. Niestety, po jednym sezonie rurka nie była już przezroczysta i gdy w kiepskim oświetleniu napełnialiśmy zbiornik, nie dało się z niej odczytać poziomu cieczy, jednak pasek na zbiorniku okazał się wystarczający. Trzeci, zegarowy wskaźnik, zamontowano z przodu zbiornika i operator widzi go z kabiny. Jest to znakomite rozwiązanie ‒ nie ma problemów z czytelnością rurek, które brudzą się od wewnątrz pozostałościami środków ochrony roślin.
Układ cieczowy i wentylator
Serce układu cieczowego stanowi pompa membranowa Comet o wydatku do 137 l/min. Zasysa ona ciecz roboczą z dna zbiornika przez duży filtr ssawny, do którego jest dobry dostęp i można go szybko wyczyścić, nawet przy pełnym zbiorniku. Następnie ciecz dostaje się do samoczyszczącego filtra ciśnieniowego i dalej do układu zaworów. Znajduje się tam listwa z zaworami umożliwiającymi uruchomienie rozwadniacza i dyszy do płukania zbiornika oraz rozpoczęcie płukania układu cieczowego i mieszadła
wysokociśnieniowego. Standardowo ciecz w zbiorniku jest mieszana pod niskim ciśnieniem, co ogranicza wytwarzanie piany. Mieszanie wysokociśnieniowe przydaje się podczas napełniania oraz w sytuacji, kiedy trzeba dobrze wymieszać ciecz po postoju opryskiwacza, gdy część zawiesin osiądzie na dnie zbiornika.
Odpowiedni wydatek cieczy roboczej zapewnia pompa Comet. Zegarowy wskaźnik poziomu cieczy nie brudzi się jak wskażniki rurkowe i jest dobrze widoczny z kabiny. Dostęp do filtra ssącego jest dobry, można go oczyścić także z pełnym zbiornikiem.
Zawory sterujące sekcjami oraz regulator ciśnienia są obsługiwane elektrycznie. Służy do tego montowany w kabinie sterownik Wanner z manometrem i lampką podświetlającą.
Kluczowy podzespół stanowi przystawka kolumnowa Wanner. Aluminiowy wentylator (bez regulacji kąta łopat) napędzany jest dwubiegową przekładnią. W deflektorze umieszczono rozbudowany układ ograniczników i kierownic powietrza. Montaż i demontaż poszczególnych łopatek pozwalają regulować pionowy zasięg strumienia powietrza.
Dostęp do zbiornika cieczy roboczej zapewniają dwie pokrywy: pod jedną znajduje się rozwadniacz, druga zaś kryje dyszę do mycia butelek po chemikaliach.
Na deflektorze zamontowano obrotowe korpusy rozpylaczy. Znajdują się na nich po dwie dysze i każdy jest zasilany oddzielną rurką prowadzącą z bloczków rozdzielających. Takie rozwiązanie pozwoliło wyeliminować różnice ciśnień pomiędzy rozpylaczami. Wzdłuż wylotów strumienia powietrza umieszczono oświetlające linie LED, które są elementem dodatkowego wyposażenia. Po zmroku znakomicie oświetlają one strumień rozpylonej cieczy. Dzięki temu szybko można zauważyć np. niedziałający rozpylacz.
Wannerem do sadu
Test opryskiwacza przeprowadziliśmy w sadzie o rozstawie międzyrzędzi 3,5 m i takiej samej wysokości drzew. Pogoda była właściwie bezwietrzna.
W pierwszym etapie oceniliśmy rozkład cieczy w obrębie koron drzew. Dało się tu zauważyć ciekawą właściwość przystawki opryskiwacza: mimo umieszczenia wentylatora w jej dolnej części strumień powietrza na górze był zdecydowanie silniejszy. Jest to bardzo korzystne zjawisko, umożliwia bowiem skuteczną ochronę górnych partii koron drzew zarówno po prawej, jak i po lewej stronie, bez przedmuchiwania cieczy w ich dolnej części. Związana zwykle z przystawkami z jednym wentylatorem bolączka została tu wyeliminowana. Ponadto zauważyliśmy, że mimo dużego wentylatora strumień powietrza nie jest zbyt intensywny: stojąc w sąsiednim międzyrzędziu, za opryskiwanym rzędem, niemal nie czuje się podmuchu powietrza. Widać wyraźnie, że wentylator o dużej wydajności w połączeniu z szerokimi szczelinami wylotowymi zapewnia dużą objętość tłoczonego powietrza przy jego niewielkiej prędkości. Skutkiem tego jest dobra penetracja koron drzew, jednak bez przedmuchiwania w sąsiednie międzyrzędzie. Dało się zauważyć to, czym się chwali producent: zdecydowana większość cieczy roboczej pozostaje w koronie drzewa.
Kolejną próbą, którą podjęliśmy, było sprawdzenie, z jak dużą prędkością przejazdu maszyna poradzi sobie z dopryskaniem drzew. Właściciel opryskiwacza pracuje nim z prędkością 4,7 km/h przy 400 obr./min WOM-u na pierwszym biegu wentylatora. Ustawiliśmy takie parametry pracy ciągnika i stopniowo zaczęliśmy zwiększać prędkość. Udało nam się uzyskać 6,5 km/h przy 450 obr./min WOM-u. Większa prędkość przejazdu stawała się już zbyt duża w stosunku do szybkości wentylatora. Przełączyliśmy więc przystawkę na drugi bieg i od razu ustaliliśmy obroty WOM-u
na 540 obr./min ‒ staraliśmy się dobrać taką prędkość, aby strumień cieczy obejmował drzewa na całej wysokości. Wartością, którą udało się nam uzyskać, było… 11,5 km/h. To bardzo duża szybkość wykonywania zabiegów ochrony, ale mimo to zasięg cieczy wciąż obejmował całą objętość koron drzew i nie była ona nadmiernie przedmuchiwana. Uważamy jednak, że opryskiwanie sadu z taką prędkością jest ryzykowne i może prowadzić do niedokładnego pokrycia cieczą. Zmniejszyliśmy więc prędkość oraz obroty WOM-u i zanotowaliśmy takie, przy których zasięg cieczy wciąż obejmował całe drzewa. Wartości znajdują się w tabeli.
Podsumowanie
Testowany opryskiwacz Wanner zrobił na nas dobre wrażenie, po urządzeniu z jednym wentylatorem spodziewaliśmy się zdecydowanie mniej. Bardzo dobry rozkład strumienia powietrza i dopryskane górne partie drzew bez przedmuchiwania w dolnej części ‒ wyeliminowano problemy, z którymi zmagają się użytkownicy wielu jednowentylatorowych opryskiwaczy.
Właściciel maszyny również jest zadowolony z rezultatów jej tegorocznej pracy.
Co prawda, w trakcie eksploatacji wystąpił problem z pompą: po całkowitym opróżnieniu i ponownym napełnieniu zbiornika nie mogła się ona odpowietrzyć,
co powodowało duże pulsacje ciśnienia. Trzeba było zmniejszyć ciśnienie cieczy do zera i ponownie je wyregulować, aby pulsowanie ustało. Serwis usunął tę usterkę i obecnie pulsowanie ustaje samoczynnie, bez konieczności obniżania ciśnienia. Uszkodzeniu uległa też jedna z linii LED, lecz i ten element został wymieniony przez serwis.
fot: Duża objętość powietrza o niewielkiej prędkości umożliwia dobrą penetrację roślin przy niewielkich stratach związanych z przedmuchiwaniem.
Jednak mimo trudnego sezonu pod względem presji parcha jabłoni, sadownik zauważył zdecydowanie większą skuteczność ochrony w górnych częściach drzew niż w ubiegłych sezonach, gdy używał poprzedniego opryskiwacza. Ponadto zużycie paliwa w stosunku do tamtej maszyny okazało się niższe i według właściciela wynosiło 3,5 l ON na godzinę pracy, a więc 2,13 l na hektar sadu (łącznie z dojazdami).
[/betterpay]
Michał Gwara